Przyjaciółki.

pająk kwietnik i mucha

Zraniłam przyjaciółkę, przepraszam.

Ty bezmyślna mucho – powiedział bzyg zawisając w powietrzu nad kwiatem cynii – gdzie ty masz rozum? Uczucia? Oby Cię kwietnik zjadł!
– Nie jestem muchą – chlipnęła złotolitka i rozpłakała się na dobre.
– No nie becz tak – uspokajająco zamachała skrzydłami obudzona ćma piórolotka – zostawcie ją i dajcie mi spać.
– O nie, takie potworne muszysko musi zostać ukarane! Nic dziwnego, że straciłaś przyjaciółkę. Żeby mieć tylko jedno lato życia i tak je spaprać! – bzyczał bzyg.

– To prawda – głęboki głos spod płatków kwiatu poderwał wszystkich. Na płatki cynii powoli wyszedł pająk kwietnik. Owadom zamigotało w oczach, pojawiał się i znikał. Kolor jego ciała idealnie współgrał z żółcią kwiatu – nie bójcie się, przyszedłem porozmawiać. Nikogo nie zjem. Jestem po śniadaniu.
Złotolitka pierwsza podfrunęła i usiadła na tym samym kwiecie.
Wszystko mi jedno – westchnęła.
– To co ona w końcu zrobiła? – piórolotka na wszelki wypadek przysiadła na cynii obok.
Bzyk z takim gniewem się rozbzykał, że piórolotka, choć chciała, nie mogła zrozumieć ani słowa.

– Ja opowiem – zahuczał basem trzmiel i usiadł na jednym z kwiatów, ale nie mogąc się powstrzymać, raz po raz sięgał po pyłek.
Złotolitka zawiodła przyjaciółkę. Dwukrotnie…. Na początku lata zaprzyjaźniła się z pszczolinką… Wszędzie latały razem… Wielka przyjaźń… Nawet nektar zaczęły zbierać razem… Tylko złotolitce jakoś nie wychodziło… Wyczekała moment, kiedy pszczolinka poleciała po kolejną porcję pokarmu… i ją okradła… ze wszystkiego!
Zjadłszy co mógł w kwiecie, trzmiel zabuczał i odleciał.
– To łakomczuch, ten trzmiel – zauważył kwietnik.

Złotolitka znowu zaczęła chlipać, tym bardziej, że wokoło kwiatu zawisło więcej zaciekawionych bzygów i ich kuzynek kwiatówek.
Nie rycz – mruknął kwietnik – o co ten cały hałas? Taką masz naturę. Trudno.
– No nie płacz – zaszumiała piórolotka – czy teraz dacie mi pospać?
– Nie! – krzyknął bzyg – nie to było najgorsze!
Skutecznie wybita ze snu piórolotka rozprostowała skrzydełka. Spania nie będzie.

– Ta tutaj – pogardliwie prychnął bzyg – nie tylko zawiodła przyjaciółkę, ona ją bezwzględnie wykorzystała! Serce jej złamała, przyszłość zniszczyła! Gdy pszczolinka jej wybaczyła i zaprosiła ją do siebie, żeby pokazać, że nie musi się martwić, bo nazbierała nowego pokarmu i już nawet małe jajeczko w nim umieściła, ta tutaj, beznadziejna kreatura, okropna wykorzystywaczka, piekielna przyjaciółeczka…

Im bardziej bzyg się rozpędzał, tym głośniejszym płaczem zanosiła się złotolitka, skulona pod gradem potępiających spojrzeń.
– …wyjątkowe monstrum, ona wbiła swoje jajeczko w maleństwo pszczolinki, skreślając jej przyszłość, starania, życie! Samolubna egoistka!

Złotolitka załkała głośno i nagle zapadła całkowita cisza.

Nie! – krzyknął bzyg.
Potwór! – wykrzyknęły kwiatówki.
Przerażające! – na bezdechu wyrzuciła z siebie piórolotka.
Wszyscy utkwili wzrok w cynii.

– Widzieliście złotolitkę? – zapytała pszczolinka, która nadleciała znad sąsiedniej rabaty.
– Nie – odparł kwietnik szybko wciągając do ust kolorową nóżkę.
– Jak ją zobaczycie to powiedzcie jej… Zresztą nie, sama jej powiem. Jeszcze nie zdecydowałam czy jej wybaczę, czy ją zabiję… – zamruczała pszczolinka i odleciała w dal.

Kwietnik roześmiał się złowrogo.
– No wiecie, nie zależało jej. „Wszystko mi jedno” powiedziała. Taka moja natura, trudno i te inne bzdury. Czy ktoś jeszcze ma ochotę wypłakać się na moich odnóżach?

2 thoughts on “Przyjaciółki.

Skomentuj Monika Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *