Winda zgorszenia.

Nikt nas nie zobaczy – szepnął do niej.
– No nie wiem – zawahała się.
Wdusił przycisk windy. Coś zgrzytnęło, zaskrzypiało i winda stanęła.

– Znowu się zacięła – ktoś z rezygnacją westchnął.
– Pani, no ale ile można. To już trzeci raz w tym tygodniu.
– Ciiii – szepnęła staruszka – jeszcze dozorczyni usłyszy.
– I dobrze, niech usłyszy. Czy ktoś już ją wezwał? – wtrącił gniewnie starszy pan.
– Sam pan idź, jak jesteś pan taki mądry. To drugie piętro. – podsunął inny zasuszony staruszek.
– Ja jestem inwalidą! Nie mogę.

Jak na wezwanie drzwi od wieżowca otworzyły się i wszedł młody człowiek pchając przed sobą rower. Grupa staruszków spojrzała na niego z niechęcią i morderczymi instynktami, gotowa zabić każdego, kto jeszcze ma prawo rozkoszować się swoją młodością. Chłopak wszedł i szybko ocenił sytuację. Winda znowu stała, ludzi dużo, sami staruszkowie, no może oprócz tego elegancika w rogu, który udaje, że go nie ma, na twarzach ludzi wrogość i zawziętość. Z rezygnacją pchnął rower w kierunku schodów. To tylko czwarte piętro, da radę.

Kiedy zniknął na schodach, przez tłumek przebiegł pełen dezaprobaty pomruk.
– Ta dzisiejsza młodzież.
– Nic szacunku dla starszych.
– A jaki bezczelny, widział pan?
– Czy ta winda wreszcie pojedzie? Za stara jestem na bieganie po schodach.
– Pani, gdzie tam, ja na siódme piętro. Lekarz zabronił mi się męczyć.
– Ja na pierwsze, ale co pan myśli, że zakupy dźwigać będę.

Elegancik w garniturku przestąpił z nogi na nogę. Wciśnięty w kąt między parapetami nie zamierzał się ujawniać. Dlaczego to właśnie on miałby iść po dozorczynię?!? To taka niesympatyczna kobieta. Żona mu wystarczy. A mimo wszystko cieszył się z wcześniejszego powrotu do domu. Może jej nie będzie, może poszła po zakupy, albo w piekarni stoi w kolejce, albo jest nie wiadomo gdzie. Wiedział gdzie, ale nie chciał się do tego przyznać. Przynajmniej chwila spokoju będzie.

– Kto tam jest w tej windzie? – rozpoczęła kłótliwie fioletowo-włosa babcia – dlaczego nie słychać dzwonka?
– Jak długo można czekać? Co oni tam robią? – zawtórowali inni.

Od jak dawna oni tego nie robili – pomyślał i poczuł ostre ukłucie w żołądku. Będzie musiał jednak zbadać się na te wrzody. Psiakrew. Kiedy jako studenci brali ślub myślał, że złapał pana boga za nogi. Ona była ładną, zgrabną blondynką, on nieco ślamazarnym, zakochanym w niej, niskim i chudym chłopakiem. Dlaczego właśnie jego wybrała spośród wielu otaczających ją wielbicieli, pozostało zagadką. Co prawda koledzy przepełnieni zazdrością, coś tam przebąkiwali na jej temat po kilku piwach, ale to nie była prawda. On był szczęśliwy.

Niestety nie trwało to długo. Palenie w przełyku i gwałtowny ból brzucha zdenerwowały go bardziej niż zwykle. Na pewno jak tylko przekroczy próg mieszkania dopadnie go zgaga! Nie pójdzie po dozorczynię, o nie! On pracuje, zaharowuje się na śmierć, a ci tutaj staruszkowie nic nie robią całymi dniami, tylko włóczą się z tym swoimi wózkami na zakupy. Jak on nienawidził tych ich wózeczków! Niby na dwóch kółkach, niby małe, ale zawsze potrafili je tak ustawić w windzie, żeby pobrudzić mu spodnie i buty! I te ich z pozoru bezradne miny, ale gdyby tylko zauważyli jego obecność, na pewno zmusiliby go do zawiadomienia dozorczyni rozszarpawszy najpierw.

Głośny zgrzyt i wizg poprzedziły ruszenie windy. Musiała zaciąć się gdzieś na dolnych piętrach, bo szybko pojawiła się na parterze. Uff – pomyślał – czy uda mu się załapać na pierwszy przejazd? Tak bardzo chciał już być w domu, sam, bez niej. Drzwi windy otworzyły się i…

…wypadły z nich dwie damskie nogi, a miedzy nimi zaświecił męski, goły tyłek.
– Och! – westchnęli nieoczekiwanie zadowoleni staruszkowie.

A jego ogień i czerwień zalały. Nie wiedział, że upuścił teczkę. Z rozpędem rzucił się do windy, na chłopaka i swoją żonę. Na oślep lał go pięściami krzycząc.

A czy nie powinien zbić swojej żony w zamian?

12 thoughts on “Winda zgorszenia.

  1. Historia jak żywa 🙂
    Cudnie było postać i poprzyglądać się całej tej sytuacji 😉
    Tym bardziej, że Autorka pozwoliła podpatrzeć i to i owo.
    Podoba mi się… czekam na więcej

    1. Bardzo dziękuję 🙂 Takie słowa wspaniale motywują do dalszego pisania 🙂 Dziękuję i zapraszam <3

  2. Na co komu mąż bez optymistycznego spoglądania na świat.Mnie nie dziwi zachowanie żony.Starsi ludzie powinni wywieźć go na tych wózkach.Przynajmniej winda by się tak często nie psuła.

    1. Zgadzam się – poczucie humoru to jedna z podstaw udanych relacji, zwłaszcza tych najbliższych. A ile mniej stresu 🙂 Myślę, że staruszkowie mogliby wywieść i niewierną żonę, i jej kochanka, i elegancika, i dozorczynię 😀 Tylko chłopaka z rowerem bym oszczędziła, pod warunkiem, że uważnie jeździ.
      Ale co by wtedy staruszkom pozostało w życiu…

  3. Warto słuchać plotek, aby nie być zaskoczonym? A może bardziej wsłuchać się w siebie? A może nasz elegancik jak już wyżyje się na mężczyźnie pozbędzie się złości i pozbędzie się zgagi?
    A może cykl opowiadań windowych z różnymi historiami?

    1. Chyba najlepiej wsłuchiwać się w siebie. A jeszcze lepiej umieć sobie radzić ze swoimi emocjami. Ale kto to potrafi? Bo ja nie i elegancik też nie 🙂 Co zrobić, gdy ma się ochotę kogoś udusić, a nie można?!? 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *