Cień Artysty błąkał się w odmętach duszy. Tracił siły… Jeszcze wczoraj szarpał się, wył, zdrapywał do krwi paznokcie próbując wydostać się z pułapki milczenia. Dziś zrezygnował. Patrzył na zakrwawione palce, połamane paznokcie. Bolały. Dusza przysiadła obok.
– Czy tak nie jest łatwiej? – zapytała.
– Tobie? – szepnął.
Nieoczekiwanie smuga światła przecięła przestrzeń między nimi.
– Zaczekaj! – zawołała.
Ale cień już pędził ku światłu. Nadzieja. Jasność. Słowa. Głos. Radość! Nie ubiegł kilku kroków, gdy promień zgasł, a szarość zrobiła się ciemniejsza. Zapatrzone w światło oczy oślepiła czerń.
„Nie dam rady – pomyślał – Nie dam rady.” Nie chciał dawać sobie rady. Chciał być zdrowy, normalny, nie wiecznie kaleki, brzydki, opuszczony. Porzucony – tak. Tak brzmiało jego imię zapisane w gwiazdach. Nie mógł nic przeciwko swojemu przeznaczeniu. Kiedyś dusza przeczytała, że mądrzy ludzie nie kierują się gwiazdami, tylko sami układają swój los. Cień był tego zaprzeczeniem. Tak bardzo pragnął, żeby ktoś go uratował. Tak pilnie stosował się do zasad, porządku, nakazów i zakazów. Nic nie pomagało. Głos zamierał w gardle zmieniając się w szept. Szeptu nikt nie słyszał.
Bezsilność zalała go jak powodziowa fala wypełniona śmieciami. Wydawało mu się, że nie weźmie oddechu, że na zawsze pozostanie zagubiony. Próbował się poddać, modlić, wzywać pomocy, ale zimne fale błota były cięższe. Ściągały, gubiły, traciły.
Dusza wyciągnęła ku niemu rękę, ale zaraz ją cofnęła. Nie zauważył. A może nie zasłużył. Czego miał się nauczyć? Czego o sobie dowiedzieć? Jakie blokady pokonać? Pod jaką lekcją pokory upaść?
Zmagał się i zmagał. Aż zupełnie odpadł z sił. Dławił się w spazmach złości, pławił w smutku i przygnębieniu, zapadał się i wracał. Poddawał się i walczył od nowa. Może zgoda byłaby łatwiejsza. Ale co to za zgoda, która nic ze sobą nie niesie? Co za zgoda, której trzeba oddać wszystko?
Pognębiony, zmęczony, osłabły próbował wyć od nowa, błagać o pomoc, zdzierał resztki paznokci, uderzał w szale dłońmi i padał bez nadziei. I znowu echo odbijało ciszę. Jak długo miało to jeszcze trwać?
Szklane ściany odmętów duszy pozostawały nietknięte.
Fajnie, że jest kontynuacja „Poszukiwań”, fajnie że Cień walczy 🙂 ułożył mi się obraz do tego tekstu, czy to rysunek na początku tekstu czy akurat chwila, w głowie ciekawy obraz pokazujący ten miotający się Cień, szkoda, że nie umiem tego pokazać, gra emocji i światła. Dzięki za tekst
Cudownie, że Jesteś! 🙂 Dziękuję za komentarz, obecność i światłoczułą wizję 🙂