
„Mam prawo żyć w taki sposób, w jaki ja sama chcę i nie czekać aż mój rodzic wydobrzeje, będzie szczęśliwy, zwróci się o pomoc lub przyzna, że sam ma problem.” Prawa DDA
W nocy telefony i smsy od mamy. Jakie szczęście, że wyłączyłam dźwięk. O 4 w nocy kolejny sms, obraźliwy do Jacha, a jednak wysłany do mnie „Jachu jesteś jak zbój”. Nie może zranić mnie bardziej, więc obraca się przeciwko Jachowi. To jego wina. Boże, jak boli. Nie prawda, nie wina, dobry wpływ, ratunek. Sms drugi: „kiedy wszyscy się śmiali, ja ryczałam”. I kolejne, niezrozumiałe. Pomieszane literki, jak myśli w głowie mamy, urwane słowa, bezsensu zdania. Trwało to chwilę. Rozbolał mnie kręgosłup, mięśnie. Staram się być konsekwentna. Odpisałam ze spokojem „Mamo prosiłam. Nie chcę smsów i telefonów w nocy”. NIE CHCĘ! Odpowiedź spływa zadziwiająco szybko. Sms jest długi, w mojej głowie pozostały trzy słowa „jestescie przyglupie cieniasy”.
Dlaczego tak boli? W klatce, w sercu, w ramionach. Czy rodzic może do dziecka mówić takie słowa? Wiem, że mama jest bardzo chora, a jednak boli. Wiem, że jej uczucia należą do niej, a jednak boli. Wiem, że można mnie zranić, na tyle na ile sama pozwolę, a jednak boli.
Rzeczywistość umyka. Poczucie nierealności się wzmaga. Nawet piżama wydaje się za ciężka. Szybko, muszę uciec w sen. Mama dzwoni. Nie odbiorę telefonu. Boli. Pragnę tylko spokoju. Boli.