CZĘŚĆ 2.
Poranek powitał Pana M. serią nowych niespodzianek. Wraz ze wschodem słońca Adamek włączył alarm. Nie sposób było się nie obudzić. Pani M. ledwie otworzyła oczy, a już była w jak najlepszym humorze.
– Ach! – zapiszczała z radością, jakby wczorajsza niefortunna kolacja się nie wydarzyła.
Pan M. nie podzielił jej nastroju. Dawno nie wstawali tak wcześnie. Od wielu lat żyli bez zegarka i zasad. Narzuconych zasad.
Podczas śniadania Adamek nie wypowiedział wprawdzie ani słowa, ale zjadł kilka śrubek z łykiem żółtego oleju. Pani M. nie posiadała się ze szczęścia. Tego dnia jej „achom” i „ochom” nie było końca. Cokolwiek Adamek by nie zrobił, była bezgranicznie zachwycona. Dla Pana M. Adamek był trudnym gościem. Sam niewiele mówił, a chłopiec milczał jak zaklęty. Przez pierwszy dzień nie udało im się nawiązać choćby wątłej nici porozumienia.
Przed snem Pana M. ogarnęły już nie tyle wątpliwości, co złe przeczucia, ale szybko sam się skarcił. Postanowił dać Adamkowi szansę. Kilka dni na oswojenie się. Ze względu na Panią M. Gdyby tylko chłopiec zaczął coś mówić, zamiast milczeć tak nieznośnie. „Czyżby Adam był niemową?” – pomyślał Pan M. i przeraził się. Adamek miał być lepszą wersją ich samych. Udoskonaloną, wolną od wad. A skoro oni mówili, to on nie mógł być pozbawiony głosu.
Od tego ranka pobudka odbywała się o świcie, Adamek włączał alarm. Za to dni wypełniła cisza. Nawet Państwu M. udzieliło się milczenie. Rozmawiali coraz mniej, a jeśli już to tylko szeptem. Każdy z domowników zajmował się sobą. Pana M. uderzyła myśl: „To nie Adam adoptuje się do nas. To my dostosowujemy się do niego”. Chciał podzielić się tym spostrzeżeniem z Panią M., ale akurat tego dnia oczekiwali na wizytę znajomych.
Byli to najlepsi przyjaciele Państwa M. z bardzo, bardzo dawnych czasów. Chyba przyciągnęli się na zasadzie przeciwieństw, bo Państwo B. byli poukładani, porządni, zawsze na czas, słowem świecili przykładem.
Państwo B. przybyli do Państwa M. jeszcze przed obiadem. Po formalnym przedstawieniu się, Państwo B. i Adamek rozpoczęli swobodną rozmowę. Pan M. oniemiał ze zdziwienia. Wymiana zdań trwała przez cały obiad i po obiedzie, a milczący zazwyczaj Adamek grzecznie odpowiadał na pytania i tak wciągnął się do rozmowy, że sam zaczął pytania zadawać. Pana M. przytłoczył to na tyle, że ani nie pomógł Pani M. posprzątać po obiedzie, ani nie włączył się do rozmowy pomiędzy Paniami M. i B., ani też nie wyszedł na przechadzkę z Panem B. i rozgadanym Adamkiem.
Kolacja, tak samo jak tydzień wcześniej, zaskoczyła Pana M. Jak na umówioną kolację z przyjaciółmi była nieoczekiwanie skromna. Na stole stał tylko żółty olej, za którym Pan M. nie przepadał, a na talerzach leżały fikuśnie poukładane kawałki stalowych kołpaków. Adamek sięgał po nie garściami i tak się zajadał, że aż cały się trząsł. Natomiast na twarzy Pani M. malowało się zmartwienie. Dlaczego, skoro dzieciak tak się zajadał. Pan M. trafił na kolejną zagadkę.
W łóżku Pani M. nieoczekiwanie rozpłakała się. Pan M. niczego już nie rozumiał, ale zabrakło mu odwagi, żeby zapytać o przyczynę jej łez. Pani M. przecież nigdy w swoim życiu nie płakała. Mocniej wcisnął w poduszkę swoją skrzypiącą od myśli głowę.
Mega wciągająca historia, jestem ciekawa dalszych losów i niecierpliwie wyczekująca kiedy o nich przeczytam 😉
Z całego serca dziękuję 🙂 Ja też czekam na to, co jeszcze się wydarzy 😀 Na pewno zapiszę i dam znać 🙂